Nikt nie mówił, że będzie łatwo…

Nikt nie mówił, że będzie łatwo…

Niniejszy wpis stanowi polemikę  z artykułem w Dzienniku Gazecie Prawnej (24-26 sierpnia 2018 r., nr 164 , s. A11-A12) pt. „Państwo nie lubi przegranych” –  link.

Pozwoliłem sobie na odniesienie się do niego ze względu na skrajnie niekorzystny obraz upadłości konsumenckiej jaki przedstawia. Ale po kolei.

Jeżeli są wśród Państwa osoby, które sądzą, że napisanie wniosku o ogłoszenie upadłości i złożenie w sądzie, doprowadzi po kilku miesiącach do sytuacji, w której jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nasze długi znikną to albo przesadził z lekturą reklam firm oddłużających albo z Prosecco (choć akurat w tym przypadku bardziej pasował będzie cydr jabłkowy).

Rzeczywistość jest zgoła inna. Jeżeli ktoś liczy, że kilkusettysięczne czy kilkumilionowe zobowiązania sąd umorzy mu na jednej rozprawie to nie jest instytucja dla niego. Postępowanie trwa długo, to prawda, czasem nawet zbyt długo (co wynika z niedoborów kadrowych sądu), ale przedstawione w artykule sytuacje zostały sytuacje skrajne. To że postępowanie może trwać pół roku ze szczęśliwym zakończeniem opisałem tutaj: link

Artykuł czyta się ciężko. Nie twierdzę, że takie sytuacje nie mają miejsca, ale każda sprawa jest inna i wymaga podjęcia konkretnych działań. Jeżeli bohaterka stwierdza, że wysłała kilkanaście pism do syndyka, to po braku reakcji na pierwsze z nich należy kolejne skierować do sędziego – komisarza, a każde następne instancję wyżej, na Ministerstwie Sprawiedliwości kończąc.

W pewnym sensie rozumiem, że osoby bez profesjonalnej pomocy prawnej mogą się pogubić w całym postępowaniu. Ale jeżeli ktoś podejmuje jedną z kluczowych w życiu decyzji czyli składa wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, to nie dlatego że tak radzi ciocia Krystyna której sąsiadka też taki wniosek do sądu złożyła, a ten wspaniałomyślnie umorzył jej długi. Taką decyzję należy poprzedzić gruntowną analizą swojej sytuacji i konsultacjami z osobą, która po pierwsze nie jest zaocznym studentem prawa na infolinii firmy oddłużeniowej tylko profesjonalnym pełnomocnikiem, a co więcej (to też jest warunek konieczny!) doświadczonym w postępowaniu z zakresu upadłości konsumenckiej. I żeby nie zabrzmiało to jak reklama, zapewniam, że na rynku jest  już tyle podmiotów, że każdy będzie w stanie wybrać coś dla siebie. Jak ważne jest doświadczenia wskazują to chociażby prowadzący szkolenia z upadłości, żartując, że niedoświadczony prawnik jest w stanie zrobić we wnioski i na sali więcej szkody niż pożytku.

Żeby zaprzeczyć skrajnie pesymistycznemu wydźwiękowi artykuł po raz kolejny posłużę się statystykami. Liczba ogłaszanych upadłości rośnie z roku na rok w dynamicznym tempie. Czy gdyby rzeczywiście było tak ciężko coraz więcej osób  decydowałoby się na ten krok. Nie sądzę.

A żeby krytyką wpisu nie zakończyć polecam bardzo ciekawy i praktyczny wywiad z mecenasem Patrykiem Filipiakiem, który z pewnością da odpowiedzi na liczne pojawiające się wśród zainteresowanych tematem pytania: link

 

Konrad Forysiak