Ten post jest ściśle powiązany z artykułem jaki ukazał się w „biblii” każdego praktyka upadłości i restrukturyzacji, czyli kwartalniku „Doradca Restrukturyzacyjny”.
Mecenas Piotr Zimmerman wspólnie z Wojciechem Pustelnikiem analizują w nim zasadność badania przez banki zdolności kredytowej konsumentów po przeprowadzonej upadłości konsumenckiej, która zakończyła się pełnym oddłużeniem przez pryzmat jedynie informacji o ogłoszeniu upadłości.
Niestety praktyczne w tym zakresie działania nie znajdują odzwierciedlenia we wzniosłych zapowiedziach ustawodawcy o „nowym starcie” dla oddłużonych. Przedkłada się to na stan, w którym upadli w dalszym ciągu są traktowani jak osoby gorszej kategorii, co skutecznie pogłębia ich społeczną stygmatyzację. Pomimo oddłużenia, nie mogą zawrzeć żadnej umowy kredytowej, choćby na zakup „żelazka”, a zdarza się, że mają problem z otrzymaniem karty kredytowej. A bez tego nie zrobimy prostej hotelowej rezerwacji. W tym zakresie wpis dokonany przez wierzyciela w BIK, KRD oraz ZBP stawia ich na równi z dłużnikami, którzy nie regulują swoich zobowiązań.
Gdyby tylko banki wiedziały, że osoby oddłużone, mając tego świadomość, że taka szansa zdarza się raz na 10 lat będą o wiele ostrożniej podchodziły do ponownego kredytowania zobowiązań, być może łagodniej oceniałyby zdolność kredytową upadłych.
Niestety obecnie odbywa się to przez pryzmat upadłości i w zasadzie sama informacja o jej ogłoszeniu powoduje brak badania dalszej zdolności. Dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że osoba która zarabia miesięcznie 10 tys. zł nie jest w stanie zaciągnąć kredytu na laptopa, który gdyby nie wcześniejsza upadłość mogła otrzymać przy zarobkach trzykrotnie niższych.
Te wszystkie okoliczności powodują, ze upadłość konsumencka ma także swoje ciemne strony. Do tej pory były dwie, a mianowicie przewlekłość postępowania upadłościowego i brak możliwości kredytowania po oddłużeniu. Pierwszą z nich dzięki nowelizacji udało się w znacznym stopniu wyeliminować. Widać wyraźnie, że nieskomplikowane postępowania na nowych przepisach nie trwają latami, a kończą się średnio po roku. Jeżeli dodamy do tego fakt skrócenia planu spłaty o okres przedłużającego się postępowania to można mówić o sprawnym oddłużeniu i sukcesie nowelizacji w tym zakresie.
Pozostanie zatem kwestia powrotu oddłużonych do obrotu rynkowego. Nie mówię to o konieczności udzielania przez bank kredytu mieszkaniowego, wszak przecież Upadli za cenę oddłużenia muszą oddać cały swój majątek, mówimy tu o drobnych sprawach życia codziennego, czy nawet rozwoju zawodowego w pracy czy choćby w ramach prowadzonej działalności.