- Szereg zmian, o których się nie mówi.
Upadłość konsumencka to instytucja, która od początku swojego istnienia podlega liberalnej ewolucji. Początkowo (2009 r.) nikt nie mógł jej ogłosić, teraz (2020 r.) może to zrobić każdy. Nie oznacza to jednak, że ustawa zlikwidowała jedynie negatywne przesłanki ogłoszenia upadłości. Zmiany są liczne i wbrew pozorom nie wszystkie korzystne dla dłużników. Pewnie wszyscy już wiedzą, że zgłoszenia wierzytelności kierujemy do syndyka, ale mało kto wie o tym, że syndyk masy upadłości w toku postępowania będzie mógł wystąpić o zmianę wysokości alimentów. Takich niedostrzegalnych zmian jest więcej (jak choćby możliwość poszukiwania przez syndyka majątku za pośrednictwem komornika sądowego) i mogą one łatwo umknąć w natłoku informacji o generalnych zmianach w upadłości. Niespodzianką dla wierzycieli może być zryczałtowana opłata od spóźnionego o choćby jeden dzień zgłoszenia wierzytelności.
- Ryzyko braku oddłużenia lub 7-letniego planu spłaty.
A na dokładkę pułapka w postaci warunkowego umorzenia zobowiązań. Dotychczas dłużnik co do zasady miał dwie opcje. Albo sąd umorzył mu zobowiązania, albo ustalił trzyletni plan spłaty. Po nowelizacji dochodzą jeszcze trzy dodatkowe:
- warunkowe umorzenie zobowiązań (unikać jak ognia),
- ustalenie 7-letniego planu spłaty (starać się unikać),
- odmowa umorzenia zobowiązań (w wyjątkowych przypadkach),
co wskazuje, że o ile ogłoszenie upadłości jest proste, o tyle o oddłużenia będzie trudniej.
- Zwiększona aktywność wierzycieli.
Będzie ona wynikać z kilku czynników. Pierwszy najistotniejszy znajduje się w pkt powyżej. Jeżeli wierzyciel ma możliwość doprowadzenia do odmowy oddłużenia albo chociaż wydłużenia planu spłaty do 7 lat, co relatywnie przełoży się na wysokość jego zaspokojenia, to będzie chciał z takiej okazji skorzystać. Dotychczasowa znikoma aktywność wierzycieli wynikała z faktu, że 3-letni plan spłaty, nawet jeśli był dość wysoki, to skutkował relatywnie niskim zaspokojeniem. Jednak w ciągu 7 lat kwot zaspokojenia mogą być już znacznie wyższe.
- Jedna rozprawa, która przesądzi o wszystkim.
To w zasadzie być albo nie być dłużnika. Nie twierdzę oczywiście, że teraz wniosek o ogłoszenie upadłości może być napisany niedbale. Treść wniosku będzie później wykorzystywana między innymi na rozprawie. Jednak to rozprawa w przedmiocie ustalenia planu spłaty będzie kluczowa. Może być ich więcej, mogą trwać dłużej (dotychczas trwały do godziny) i na pewno będą dla upadłych trudniejsze.
- Gigantyczne opóźnienia wymagające interwencji.
Na tę chwilę mamy sukces, jeśli chodzi liczbę ogłaszanych nowych upadłości. Sierpień nie był wyjątkiem, bo już trzeci miesiąc z rzędu nie schodzimy poniżej tysiąca. Niestety, sprawy w toku leżą odłogiem. W jednym z sądów w Polsce korespondencja z Biura Podawczego do Sędziego (1 piętro sądu) wędruje półtora miesiąca. Są wnioski na starych przepisach nierozpoznane przez ponad 7 miesięcy. To rolą pełnomocnika jest szybka i adekwatna do opóźnień reakcja, tak by postępowanie nie było przewlekane. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ (koronawirus), ale uważam, że możemy, a nawet jesteśmy zobowiązani do maksymalnego przyspieszenia zakończenia sprawy.